poniedziałek, 29 marca 2010

Młodzi Polacy wciąż konserwatywni?


W jednym z ostatnich wydań dziennik „Rzeczpospolita” przytacza wyniki badań dotyczących stosunku młodych Polaków do instytucji małżeństwa. Badania zostały przeprowadzone na początku marca tego roku na zlecenie „Rzeczpospolitej” przez instytut Gfk Polonia na grupie ok. 180 osób w przedziale wiekowym 18 – 26 lat. Wyniki częściowo okazują się być optymistyczne: w badanej grupie zdaniem ok. 80% ankietowanych małżeństwo odgrywa ważną rolę i posiada duże znaczenie. Również ok. 80% badanych uważa, że ślub kościelny jest ważniejszy od cywilnego. Już dużo mniej optymistycznie przedstawiają się opinie odnośnie rozwodu, ponieważ ponad 90% ankietowanych uznaje takie rozwiązanie małżeństwa. Ponad połowa badanych uważa również za konieczne zrównanie prawa konkubinatu z prawem małżeństwa. Pozostaje tylko wysunąć wniosek, że mimo zakorzenionego w młodych Polakach przywiązania do tradycji i religii, które to w porównaniu z rówieśnikami z tzw. starej Unii Europejskiej jest o wiele wyższe, młodzież coraz bardziej odchodzi w stronę modelu laickiego, powszechnie lansowanego przed media. W dzisiejszych czasach na każdym kroku tzw. kultura masowa promuje swoisty egoizm jednostki, stawiający potrzeby własne nad odpowiedzialność względem najbliższych oraz relatywizm w wyznaczaniu granicy sytemu tradycyjnych wartości, które mogą być przez jednostkę modelowane zależnie od jej punktu widzenia. Patrząc na współczesną rzeczywistość z punktu widzenia religii, możemy zauważyć charakterystyczne znaczeniowe wykoślawienie pojęcia grzechu, czyli przewinienia, w odniesieniu do rodziny i społeczeństwa. Dzisiaj nie mówimy „naginam prawo”, ale „radzę sobie w życiu”, zamiast „zdradzam żonę”, oznajmiamy, że „czasami wywijamy numerek na boku”, nie mówimy, że ukradliśmy jakąś rzecz, ale że „ją skądś wykombinowaliśmy”.
Pozostaje nam mieć nadzieję, że w naszym Narodzie nie zabraknie nigdy jednostek stawiających tradycyjne wartości ponad relatywistyczne postrzeganie świata…
Idealistyczne? Jak by to powiedział Platon: bez Idei nie materii ….

27 marca. Protest przeciwko budowie meczetów.


W ubiegłą sobotę 27 marca w Warszawie miała miejsce pikieta skierowana przeciwko budowie w Warszawie Centrum Kultury Muzułmańskiej, którego główny element ma stanowić reprezentatywny dwunastometrowy meczet wraz z minaretem wznoszącym się nad naszą stolicą.. Inwestycja finansowana jest przy udziale „tajemniczych darczyńców” z funkcjonującej wg prawa szariatu Arabii Saudyjskiej. Na pierwszy rzut oka protesty Warszawiaków mogą prowadzić do prostych wniosków: oto kolejny przykład zaściankowości i nietolerancji Polaków, którzy nie potrafią się pogodzić z faktem, że obok nich żyją ludzie, którzy wyznają inną religię niż oni i wywodzą się z całkiem odmiennego kręgu kulturowego. Należy jednak spojrzeć na tą kwestię z zupełnie innej strony. Łącząc wszechobecne w mediach informacje o ekspansji muzułmańskiego ekstremizmu w Europie i zagrożeniach terroryzmem z faktem budowy w naszej stolicy dużego meczetu za pieniądze z Arabii Saudyjskiej naturalnym jest, że mieszkańcy Warszawy mogą odczuwać strach i wyrażać swój niepokój. Należy w tym miejscu podkreślić, że protest nie był wyrazem nienawiści czy niechęci wobec wyznawców Islamu, lecz lękiem przed ewentualną przyszłą eskalacją islamskiej ekstremy na terenie naszego kraju. Mozna rowniez przytoczyć fakt, ze kilka lat temu w naszym kraju poddano procedurze deportacyjnej naczelnego imama Wielkopolski z powodu głoszenia przez niego radykalnych treści zagrazajacych bezpieczenstwu Polski, tak więc obawy te nie są bezpodstawne.
Na terenie naszego kraju na Podlasiu żyje wyznająca Islam mniejszość tatarska, która zawsze była wierna Polsce i przelewała za nią krew i trudno byłoby wyobrazić sobie Polskę bez meczetu w Kruszynianach i naszych rodzimych Tatarów. Pamętamy tez, że w czasie II Wojny Światowej jednym z członków Rady Politycznej Narodowych Sił Zbrojnych był wywodzący się z muzułmańskiej społeczności tatarskiej kapitan Otmar Wawrzkowicz. Na chwilę obecną w stolicy Polski działa już muzułmański dom modlitwy (bez minaretu) przy ulicy Wiertniczej. Czy zatem istnieje sens budowy kolejnych meczetów mając na uwadze, że w Polsce wyznawców Islamu jest naprawdę niewielu?

Zwierciadełko ...


Zwierciadełko powiedz przecie... ... cóż jest najlepszą drogą dla Polski na świecie? I zwierciadełko odpowiada. A cóż odpowiada? Oglądając telewizję, czy to publiczną czy prywatną wszędzie ta sama odpowiedź – Unia Europejska. Programy Informacyjne zalewają nas wiadomościami o dokonaniach i cudach unijnych, o cudzie Irlandzkim, cudzie walutowym, cudzie z Szengen. Obecnie unijni komisarze debatują nad przeprowadzeniem cudu w Grecji. Scenariusz już jest chyba znany. Grecja pogrążona w kryzysie, strajki, manifestacje, rządowy program polepszenia sytuacji w 'państwie greckim' z którego i tak nic nie wyjdzie, bo na to nie pozwolą eurokraci. Następnie niezbędna będzie pomoc unijna i Bruksela ogłosi cud w Grecji polegający na wyjściu z kryzysu tego południowo bałkańskiego państwa. Wróćmy jednak do zwierciadełka. Od pewnego czasu zalewają nas reklamy o unijnych projektach to znaczy o tym aby jeść rybę przynajmniej raz w tygodniu, o ochronie środowiska, o przydatności w życiu matematyki. I wszystko było by w porządku, gdyby nie ostatnio pojawiająca się reklama o... sumieniu. Porównanie sumienia do śmietnika jeszcze nie byłoby niczym oburzającym, gdyby chodziło o zaśmiecanie sumienia przez grzechy. Jednakże chodzi tutaj o przyrównanie sumienia do środowiska. Samo hasło 'Nie zaśmiecaj sumienia' w odniesieniu do środowiska ponizające dla Katolika. Odwoływanie się do sfery duchowej, intymnej w ten sposób, przy wykorzustaniu w tym celu także Kościoła, jest conajmniej szkodliwe dla przeciętnego Polaka, który część swojej uwagi przywiązuje do Wiary. Należy także pamiętać, iż UE jest państwem laickim, toteż skąd nagłe odwołanie do Katolicyzmu? Otóż jest to część kampanii przeciwko Kościołowi, przeciwko Katolicyzmowi, mającej na celu upośledzanie społeczeństwa na sprawy duchowe. Kościół jest wykorzystywany w tym wypadku do promowania chorej ideologii ekologicznej. Unijne Lewactwo w walce z Kościołem Katolickim nie cofnie się przed niczym, nawet przed kampaniami reklamowymi w zwierciadełku. Ale czasem zwierciadełko próbuję przybrać pozę obiektywną, głosząc mało istotną sprawę uznania ślimaka za rybę, bądź unijny absurdalny przepis o odpowiednim kształcie banana. Zaiste prawidziwie infantylny ten obiektywizm. Szkoda tylko, że nie przedstawia prawdziwego oblicza Unii Europejskiej, którą rządzą socjaliści i post komuniści, a zdanie eurosceptyków i ogranizacji występującej przeciwko UE jest niezwykle żadko emitowane, a jeżeli już, to głosy antyunijne są zalewane falą politycznie poprawnego bełkotu z którego nic tak naprawdę nie wynika prócz oskarżeń o ksenofobię, rasizm i inne kosmiczne wynalazki. Lewacka propaganda nie przebiera w słowach i dawno już sprowadziła poziom dyskusji w zwierciadełku na grunt lewicowy przekręcając różne pojęcia. Racją Stanu dzisiaj jest sprzedawanie Polski za judaszowe srebrniki z Brukseli, ekologia to walka z wyimaginowanym efektem cieplarnianym, a konserwatyzmem nazywa się dzisiaj zwykłe liberalne odchylenie. Decyzją podkreślającą suwerenność państw Europy to podpisanie traktatu lizbońskiego, który de facto suwerenność odbiera. Walka z Kościołem, z siłami narodowymi, prawicowymi i konserwatywnymi przybiera na sile. Elementy, które większość Polaków i polska 'demokracja' odrzuca, starają się drogą sądową dociekać swoich racji, aby na przykład aborcja nie była nazywana morderstwem. Najlepszym przykładem jest tutaj pozew przeciwko Joannie Najfeld, która w jednym z programów publicystycznych zwierciadełka, nazwała aborcję morderstwem. Ale o fali procesów zwierciadełko nawet nie wspomni, bo to mogło by doprowadzić do dalszego marginelizowania środowisk gejowskich i feministycznych oraz lewackich. A środowiska lewackie mocno wspierają morderstwa nazywane przez nich aborcją i eutanazją oraz walczą dzielnie o prawa homosiów. Zwierciadełko dodatkowo wspiera różne tego typu przedsięwzięcia ukazując głosy 'prawych, postępowych i zawsze mających rację' eurokratów, a które bełkoczą o tolerancji. Pamiętajmy tylko, że owa tolerancja raz, że także zmienia znaczenie pod wpływem wspomnianej debaty na gruncie lewicowym, ale także posiada swoje granice. A granice te już dawno zostały ugięte. Mamy nadzieję, że na nawałę bełkotu medialnego odpowiedzą jak najprędzej media prawicowe, prawdziwie konserwatywne oraz narodowe. Znaczy już odpowiadają, jednak w zalewie liberalnego bełkotu są to zaledwie szepty.